W centrum krytyki stoi posłanka Prawa i Sprawiedliwości, która ostro i zdecydowanie potępiła "Zieloną granicę", jako skandaliczny, nieodpowiedzialny i szkodliwy dla Polski. Jej argumenty brzmią jak hymn miłości do polskich pograniczników, którzy w obliczu realnego zagrożenia, stają w obronie naszego kraju przed hybrydowym atakiem ze strony wschodnich służb. Nikt przy zdrowych zmysłach nie ma przecież problemu z zdiagnozowaniem, że migranci są narzędziem w rękach agresora. Odwiecznego zagrożenia Polski - dawniej Sowietów, dzisiaj Rosji, choć mentalnie jedno i drugie, to to samo.
Warto jednak zastanowić się nad tym, czy rzeczywiście reżyserka Holland stworzyła "dzieło", mające na celu obarczenie winą polskie służby, czy może próbuje ona bardziej subtelnie skłonić nas do refleksji nad wydarzeniami na granicy. Filmy często posiadają potężny wpływ na nasze społeczne i polityczne rozważania, a ich siła polega na zdolności do prowokowania myśli i emocji. Rozpatrują te słowa przez pryzmat sztuki, wolności artystycznej, można by skłonić się do polemiki, lecz - według wielu, film ten, jest bezpardonowym atakiem na Polskę. Nie Prawo i Sprawiedliwość, a Polskę.
Polityka opozycji również nie stoi z boku, wykorzystując tę sytuację w swoich interesach. Jest to oczywiście naturalne w demokracji, jednak warto pamiętać, że w tej całej dyskusji nie powinno chodzić o stronnictwa polityczne, lecz o dobro narodowe. A te zostały tu zdrowo zachwiane, ukazując nasz kraj w gombrowiczowskiej gębie barbarzyńców.
Warto zatem zastanowić się, czy "Zielona Granica", to sztuka, wolność artystyczna, czy bezpardonowy atak, i gdzie znajduje się granica...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?